Długo nie pisałam, ponieważ byłam zajęta poprawianiem tego 
nieszczęsnego bukietu, o którym pisałam wcześniej. Teraz jest skończony, 
albo jest skończony jako obraz! Sama nie wiem.
Ciągle nie jestem z niego całkowicie zadowolona. Muszę sobie powiedzieć:
koniec, fertig,  kropka, i nie domalowywać mu ciągle tego, co dawno zostało namalowane.  Wyjątkowo namolnie się do niego przyczepiłam. 
Cóż, czasami  mi się to zdarza.
 
Dzisiaj skończyłam również obraz ze słonecznikami, który zaczęłam  malować 
pod koniec lata. I..."poszedł mi jak z płatka"! Teraz stoi sobie  na meblach 
w pokoju, dumny, bo ciągle tamtędy przechodzę aby go  podziwiać! 
Ale podczas malowania wcale tak nie było. 
Nie podobał mi się  zbytnio, i mogę się uczciwie przyznać, że aż tak mi na nim 
nie  zależało. To ciekawe, bo kocham swoje obrazy.
Myślę, że lepiej jeśli  bardziej skupiam się na samym wykonaniu, a nie na 
czułym dopieszczaniu  kochanych kwiatów, to w efekcie wychodzą bardziej dopieszczone właśnie!
Ze słonecznikami powstało już wiele dzieł wielkich mistrzów. 
Nie powielam ich, ponieważ to głupie robić coś, co już zostało  zrobione. 
Poza tym nikt nie namaluje kopii lepiej od samego mistrza. 
Podobnie mogą jedynie namalować fałszerze, ale oni  wytwarzają  falsyfikaty.
Mają też gotowy wzór. O wiele trudniej dokonać wyboru samemu,
Mają też gotowy wzór. O wiele trudniej dokonać wyboru samemu,
pokochać ten wybór, a potem jeszcze umieścić w trójwymiarowej  przestrzeni.
A właściwie odwrotnie: najpierw pokochać.
A właściwie odwrotnie: najpierw pokochać.
Namalowałam już parę obrazów ze słonecznikami.
Pierwszy bukiet urzekł mnie w  kościele.
Miałam trudność w malowaniu, ponieważ w ogóle nie używam ołówka.
Miałam trudność w malowaniu, ponieważ w ogóle nie używam ołówka.
Po prostu od razu maluję. 
Tak więc musiałam długo podpatrywać to słonecznikowe piękno,
Tak więc musiałam długo podpatrywać to słonecznikowe piękno,
aby zapamiętać kompozycję.
Pamiętam, że parę razy zmieniałam im tło. Teraz cieszą mnie,
bo jest zima, a kwiatów jak na lekarstwo.
Wracając do ołówka - jaki sens ma szkicowanie czegoś na płótnie,
Wracając do ołówka - jaki sens ma szkicowanie czegoś na płótnie,
jeśli podczas  malowania i tak się wszystko zamaluje?.
Nie wyobrażam sobie  obmalowywania obrysowanych konturów.
Zresztą jak by to wyglądało? W moim wydaniu na pewno okropnie!
Zresztą jak by to wyglądało? W moim wydaniu na pewno okropnie!
Poza tym wydaje mi się, że malarstwo właśnie na tym polega,
na malowaniu. Od razu farbami i pędzlem. I dlatego tacy ludzie 
nazywają się malarzami: bo malują:)

 
