decydują o późniejszej, dopełniającej się całości. Robię szkic, w którym zamieszczam poszczególne, najistotniejsze punkty obrazu.
Uwzględniam plan pierwszy, drugi i dalszy. Przeznaczam miejsce dla
światła.
Wiem, że mój szkic przypomina bohomaz, ale dla mnie jest piękny.
Wiem, że mój szkic przypomina bohomaz, ale dla mnie jest piękny.
staje się mglista, ale nie taka rozszczepiona i uduchowiona. Cierpię.
Są takie momenty, w których tracę zapał. Myślę wtedy: po co to wszystko,
moje obrazy są do niczego, nigdy nie uda mi się namalować fragmentu cudownego, stworzonego przez Boga świata w taki sposób, w jaki sama
się nim zachwycam.
Ale potem przychodzi refleksja, że przecież nie o to chodzi.
Dokonuję transformacji czyli przetwarzania, uzyskiwanych przez
sygnały w mózgu danych. Ja niczego nie tworzę, tylko odtwarzam
i robię to w taki właśnie, a nie inny sposób.
mnie piękna. Chcę zatrzymać wybrany fragment rzeczywistości.
Przedłużyć jego czasowość. Nasycić się nim.
Tu las jest już wyraźniejszy, żywszy, wydobyty.
chowało się za nie.